Często dostaję pytania o to, jakie są naturalne metody opalania. Stwierdziłam, że warto zrobić na ten temat wpis. Zwłaszcza że naturalna opalenizna bez słońca jest możliwa i wcale nie trzeba wybierać się do solarium. Czasami wystarczy domowy samoopalacz. Jesteście ciekawe, jak go zrobić? Zapraszam na wpis. Wszystko wyjaśnię w jego dalszej części.
KILKA SŁÓW O OPALANIU
Słońce przyspiesza produkcję cennej witaminy D, poprawia nastrój i nadaje ciału piękny odcień brązu. Jednak specjaliści przestrzegają przed opalaniem. Nadmierna ekspozycja na słońce bez odpowiedniej ochrony to szybki sposób na nabawienie się przebarwień i przesuszenie skóry. Błogie wylegiwanie się na plaży może skończyć się zaczerwienioną skórą i bolesnym poparzeniem. Unikajmy długiego przebywania na słońcu i stosujmy kremy ochronne z wysokim filtrem UV.
Solarium również nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeszcze do niedawna uważano, że opalanie się w solarium jest bezpieczne, ponieważ lampy emitują wyłącznie długie promieniowanie UVA. Dzisiaj wiemy, że zarówno promieniowanie UVB, jak i UVA są niebezpieczne dla naszej skóry. Wnikają do głębokich warstw skóry, niszczą włókna kolagenowe, przyczyniają się do wzrostu ilości wolnych rodników, a w drastycznych przypadkach przyczyniają do rozwoju nowotworów.
Samoopalacze są jedną z alternatyw, po którą często sięgamy, żeby przyspieszyć naturalne opalanie lub nadać swojej skórze odpowiedni wygląd w kilka minut. Kupowane w drogeriach samoopalacze niekoniecznie są dla nas bezpieczne. Płaszczyzna działania takiego produktu to zewnętrzna warstwa skóry. Efekt opalonej skóry to tak naprawdę reakcja chemiczna składników kremu opalającego z martwymi komórkami naskórka. Towarzyszy jej nieprzyjemny zapach, a efekt jest krótkotrwały.
W takim razie… jak się opalać, żeby sobie nie zaszkodzić?
Naturalna opalenizna w mniej niż 10 minut domowym sposobem!
Ktoś powiedział kiedyś, że nie ma rzeczy niemożliwych. Mogłoby się wydawać, że naturalna opalenizna w mniej niż 10 minut i do tego uzyskana domowym sposobem nie jest do osiągnięcia. Pokażę wam, że da się to zrobić. Wszystko jest możliwe, jeśli znamy dobry sposób.
Idealne rozwiązanie to naturalny samoopalacz.
Naturalna opalenizna domowym sposobem jest możliwa. Powiem więcej, z kilku powodów domowy samoopalacz to zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Nie jest szkodliwy dla naszej skóry, ponieważ naturalne wspomagacze opalania to np. kawa, kakao lub herbata. To bezpieczne składniki, które mogą dodatkowo przekazać naszej skórze wiele cennych składników odżywczych. Zyskujemy pielęgnację i opalanie w jednym. Dla mnie bardzo ważne jest, że naturalny samoopalacz zrobiony samodzielnie nie zostawia zacieków ani smug. Nie wnika do głębokich warstwa skóry, nie jest w stanie nas poparzyć, nie pozostawia nieprzyjemnego zapachu i jest bardzo prosty w użyciu. To rewelacyjne rozwiązanie dla alergików lub osób o bardzo wrażliwej skórze. Zalety domowego samoopalacza można wymieniać bez końca.
Czy naturalne samoopalacze mają jakieś wady? Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to konieczność stosowania takiego kosmetyku codziennie. Naturalna opalenizna skóry utrzymuje się bardzo krótko, ale za to można ją uzyskać bezpiecznym sposobem. Warto.
Domowy samoopalacz – efekty:
- Naturalna opalenizna w delikatnym odcieniu.
- Skóra wyglądająca jak muśnięta słońcem.
- Doskonałe nawilżenie i odżywienie (przy okazji).
Jak zrobić domowy samoopalacz?
Sprawa wcale nie jest trudna. Przepis na domowy samoopalacz wklejam wam poniżej. Właściwie to nie jeden przepis, ale kilka najlepszych, które najczęściej sama wykorzystuję. Jak zawsze dzielę się z wami sprawdzonymi metodami. Uwierzcie, że warto wiedzieć, jaki jest domowy sposób na samoopalacz. Nawet jeśli zazwyczaj stosujecie samoopalacz z drogerii, ręcznie zrobiona receptura może uratować wam tyłek przed ważnym wyjściem, kiedy akurat ulubiony kosmetyk się skończy. Poznajcie moje ulubione przepisy na domowy samoopalacz.
Najprostszy przepis na domowy samoopalacz
Wersja dla leniuchów na sam początek. Bierzemy ulubiony balsam lub krem do ciała i mieszamy z dowolnym składnikiem brązującym (lub kilkoma). Może to być gorzkie kakao, zmielona kawa, odrobina bardzo mocnej zaparzonej kawy lub czarnej herbaty, cynamon, gałka muszkatołowa. Dodajemy tyle składników, żeby balsam nabrał brązowego koloru. Stosujemy jak zwykle np. wcierając po myciu.
Domowy samoopalacz z kakao lub kawy
Samoopalacz z kakao lub kawy jest jednym z najpopularniejszych, ponieważ to produkty łatwo dostępne. Potrzebne jest pół szklanki oleju kokosowego (albo innego, gęstego masła np. kakaowego) oraz tyle samo naturalnego, gorzkiego kakao lub świeżo zmielonej kawy. Jak zrobić domowy samoopalacz na bazie oleju? Olej podgrzewamy w garnuszku do rozpuszczenia, dodajemy kakao/kawę, mieszamy dokładnie i studzimy. Takim balsamem brązującym smarujemy skórę po każdym myciu. Kakao oraz kawa nadają skórze pożądany kolor i wzmacniają naturalną opaleniznę, a olej kokosowy dodatkowo odżywia skórę i zapobiega jej przesuszaniu.
Domowy samoopalacz z herbaty
Płyn brązujący na bazie herbaty to kosmetyk, który pozwala bardzo szybko przyciemnić skórę. Zwłaszcza że możemy go przelać do buteleczki z atomizerem i wtedy aplikacja zajmuje naprawdę chwilkę. Jak zrobić domowy samoopalacz z herbaty? Potrzebne będą 4 łyżeczki (lub torebki) bardzo mocnej, czarnej herbaty i oczywiście woda. Zagotowujemy herbatę w niewielkiej ilości wody (esencja będzie wówczas mocniejsza), a następnie studzimy. Taki samoopalacz w płynie możemy nakładać na skórę miękką gąbeczką, ale ja wolę stosować go jak mgiełkę. Rozpylony na skórze i wmasowany rękami daje naturalniejszy, ładniejszy efekt.
Domowy samoopalacz z orzechów włoskich
Samoopalacz z orzechów jest chyba najtrudniejszy do zrobienia, ale naprawdę warto, bo efekty są rewelacyjne. Potrzebne są zielone łupiny orzechów włoskich, dlatego ten domowy samoopalacz można zrobić tylko jesienią. Jak go zrobić? Musimy wycisnąć świeży sok z łupin np. ścierając je na tarce i wyciskając sok przez gazę lub bardzo drobne sitko. Jak ktoś ma sokowirówkę to ma łatwiej. Można też gotować całe orzechy przez około 8 godzin (wiem, bardzo długo) i smarować skórę wystudzonym wywarem wymieszanym z łyżką octu.
Dodaj komentarz